Wycierała właśnie blaty gdy ujrzała siedzącego samotnie przy barze Olivera. Musiała przyznać sama przed sobą, że ten widok ją szokował. W końcu jak taki chłopak jak on, nie ma przy sobie żadnej panny lub nie podrywa kogoś. Położyła szmatkę do zlewu, umyła ręce i ruszyła w stronę szatyna.
-Jak taki chłopak jak ty może siedzieć tutaj samotnie gdy jego przyjaciel bawi się w najlepsze?-Uśmiechnęła się do niego i oparła się łokciami o ladę.
-Widocznie można.- odwzajemnił uśmiech po czym upił ostatni łyk piwa.
-Jak mam być szczera, będąc na twoim miejscu robiła bym to samo. Tańczenie i wyrywanie chłopaków zostawiam Loren, ona wręcz to uwielbia.
-Jeszcze jakiś czas temu pewnie to samo bym robił. Ale teraz znudziło mi się, albo po prostu wyrosłem z tego.
-Nie wiem jaki byłeś, ale myślę, że opcja druga jest najlepszym wyjaśnieniem.-Chwyciła jego pusty pokal i położyła koło tacy z brudnymi naczyniami.- Chcesz jeszcze jedno? Na mój koszt w ramach przeprosin za tamtą sytuacje.
-Podziękuję, ale nie skorzystam. Ale za to jest inna możliwość przeprosin.
-Jaka?
-Dasz się odprowadzić do domu? Jeśli się zgodzisz przeprosiny zostaną przyjęte.
-Przyjechałam tutaj samochodem więc jest mały problem.
-To w takim razie chociaż do samochodu. - Spojrzał na nią, jego delikatny uśmiech wciąż nie znikał z twarzy. -Więc jak?
-Zgoda, tylko nie wiem kiedy skończę.
-Tym się nie martw poczekam, mam czas. A patrząc na nich zaraz będą szli, dużo im nie trzeba.
-Mam taką nadzieje, jestem już strasznie zmęczona.
***
Oliver miał racje, po godzinie nikogo już nie było. Ich przyjaciele pożegnali się po czym pojechali taksówką nie mówiąc dokąd. Czekał właśnie przed wejście na Jessice, gdy w końcu ta wyszła zakluczając lokal.
-To jak gotowa odbyć niedługi spacer do twojego samochodu?
-Zdecydowanie.
Ruszyli wolnym krokiem w stronę jej auta. Ukradkiem zerkali na siebie i wzajemnie uśmiechali.
-Mogę zadać Ci pytanie?
-Pewnie.
-Co robiłeś w NY?
-Mój brat studiuje tam medycynę więc zaprosił mnie do siebie na tydzień. Nie zastanawiałem się długo i już na następny dzień byłem u niego. Wróciłem dopiero w niedziele wieczorem. A ty?- spojrzał na nią.
-Ja byłam u rodziców. Mamie bardzo zależało na tym, w sumie tak samo jaki mi. Ale miałam okazję spędzić tam tylko weekend i wróciłam dzisiaj po południu.
-Czyli ta mała dziewczynka, z którą byłaś w miasteczku to była twoja?
-Cami, moja sześcioletnia siostra. Obiecałam jej, że pójdziemy na plac a wyszło tak, że zabrałam ją tam.
-Chciałbym mieć dobry kontakt z moim młodszym rodzeństwem, niestety są strasznie rozpieszczeni przez rodziców i zabranie ich gdziekolwiek przyniosło by tylko wstyd.
-Oj to tylko dzieci, one zawsze muszą postawić na swoim.
Nagle zorientowali się, że stoją przy samochodzie.
-No więc jesteśmy. Dziękuję za odprowadzenie mnie do samochodu.
-To ja dziękuję za spacer. Mam nadzieje, że wkrótce spotkamy się jeszcze.
-Mam nadzieje.- Uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy.- Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia.
-Do zobaczenia i dobrej nocy Jessico.
Stała jeszcze chwile po czym wsiadła do samochodu, odpaliła silnik i ruszyła. Na pożegnanie pomachała mu jeszcze. Oliver stał i patrzał jak światła samochodu oddalają się a po chwili znikają za rogiem.
***
Bardzo dobry rozdział :) Szkoda, że taki krótki :D
OdpowiedzUsuńKurde... a byłam pewna, że pomiędzy Oliverem a Jessicą coś się wydarzy xd
A tu tak po prostu pojechała ;c
No nic, do następnego :*
among-the-people.blogspot.com
bardzo fajne piszesz opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńBTW: poleciłabym powiększyć czcionkę ;)
Zapraszam również do siebie :)
http://szarlotkaa999.blogspot.com/