wtorek, 16 września 2014

Rozdział dwudziesty czwarty.

***
   Kto by pomyślał, że była dziewczyna Olivera wyprowadzi go z równowagi. Minęło przecież tyle lat a uczucie do Abby zupełnie w nim wygasło. Jednak widok jej uśmiechniętej twarzy przywołały w nim bolesne wspomnienia. Poprzednie spotkania po zerwaniu nie sprawiały mu przecież żadnych problemów, ale jego życie wyglądało też zupełnie inaczej. To dzięki niej przecież zaczął żyć beztrosko nie interesując się niczym innym i  mówiąc ludziom to co myśli nie patrząc na to czy sprawia komuś tym przykrość. 
  Robiąc zakupy z Tylerem jego myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. W pewnym momencie zauważył to jego przyjaciel i postanowił sobie zażartować.
-Hej, Oliver! Co myślisz byśmy zaprosili trochę więcej ludzi?.- Staną na przeciwko Olivera, który skupiał swoją uwagę na alkoholu.
-Pewnie.- Mimo tego, że nie usłyszał pytania kolegi postanowił się zgodzić.
-Myślisz, że jak zadzwonię teraz do Abby to też przyjdzie?- Zaśmiał się pod sonem.
Oliver usłyszawszy imię, które wypowiedział jego przyjaciel oprzytomniał.
-Zaraz!Co ty powiedziałeś? 
-Czy jak zadzwonię do Abby to też przyjdzie.
-Jak to zadzwonić? I gdzie ona niby by miała przyjść?
-Normalnie, skoro zgodziłeś się zaprosić kilka osób więcej to czemu i jej nie zaprosić. 
-Na nic takiego się nie zgadzałem.
-Jak to nie? Przed chwilą się Ciebie pytałem i się zgodziłeś. Moment!- Położył dłoń na jego ramieniu udając złego rzekł.- Ty mnie w ogóle nie słuchałeś prawda?
-Przepraszam, ale nie.
-Niech zgadnę. - Uśmiechną się pod nosem.- Myślałeś teraz o Abby prawda?
-Co? Nie! - Mimo tego, że przyjaciel miał racje postanowił zaprzeczyć.- Myślałem zupełnie o czymś innym.
-A więc o czym?
-O alkoholu jaki wziąć.- Skłamał, nie chciał mu mówić prawdy. Wiedział, że jeśli przyzna mu rację ten zacznie sobie z niego żartować, a nie miał na to najmniejszej ochoty.
-Dobra, dobra już mi tu nie ściemniej. Ale skoro nie chcesz mi powiedzieć prawdy to chociaż zacznij mnie słuchać. 
***
   Na zegarze wybiła godzina dwudziesta druga, przyjaciele siedzieli właśnie na tarasie popijając piwo i śmieją się. Gdy w pewnym momencie wstał Tyler,  wszyscy całą uwagę skupili na nim. Ten natomiast z uśmiechem na twarzy rzekł:
-W przeciwieństwie do kilku z was.- Skierował swój wzok na Olivera.- Postanowiłam poszperać trochę i dowiedziałem się, że odbywa się dzisiaj potańcówka kilka przecznic dalej. Rozmawiałem już wcześniej z Loren i mamy zamiar się na nią wybrać. A co do waszej dwójki nie mam bladego pojęcia dlatego też teraz pytam. A więc idziecie z nami?
-Ale tak zaraz, teraz?- Oliver spojrzał na przyjaciela. Jego mina sugerowała iż był zaskoczony. 
-Tak, inaczej bym o tym nie wspomniał.
-A nie lepiej było nam to powiedzieć trochę szybciej?
-Mogłem jednak uważam, że takie spontaniczne pomysły są najlepsze. A więc idziesz z nami?
-Nie idźcie sami, najwyżej później do was dołączę.
-Powiem Ci przyjacielu, że sztywniak się z Ciebie zrobił. Ale czas leci a zabawa się rozkręca więc nie mam zamiaru jej tracić przez namawianie Ciebie.
   Gdy Tyler skierował się w stronę wyjścia dołączyła do niego Loren. Natomiast Jessica siedziała dalej na swoim miejscu. Od momentu gdy usłyszała pomysł bruneta nie odezwała się ani słowem. Zdziwiło ją także zachowanie Olivera. Od momentu kiedy po nią przyjechał prawie wcale nie rozmawiali. Zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki.
-Jessica idziesz?
-Nie zostanę z Oliverem a wy idźcie się bawić.
-Jak uważasz. 
Po tych słowach dziewczyna znikła za drzwiami a oni zostali sami. Jessica odstawiła piwo na stole i spojrzała na gwiazdy. Panowała krępująca cisza jednak im to nie przeszkadzało. Prócz  śpiewu świerszczy, które zaczęły odgrywać swój codzienny koncert.  
-Piękna noc nie sądzisz?- Spojrzała na niego.
-Masz całkowitą racje.-Z uśmiechem na twarzy zerkną na nią.
-Mogę Cię o coś zapytać?- Spytała niepewnie.
-Jasne.
-Od przyjazdu tutaj jesteś bardzo milczący, coś się stało?- Wyciągnęła swoją dłoń i chwyciła delikatnie za jego.
-Jesteś pewna, że chcesz tego słuchać?
-Jeśli Ci to pomorze, to pewnie.
-A więc spotkałem dzisiaj moją byłą gdy jechałem po Tylera. Niby nic wielkiego bo moje uczucie do niej już dawno wygasło, ale dzisiaj widząc ją powróciły wszystkie wspomnienia. Nie mam bladego pojęcia dlaczego tak się właśnie stało, wcześniej gdy ją spotykałem w innych sytuacjach nie czułem się tak jak teraz.-Zamilkł po czym spojrzał przed siebie.
-Wspomnienia zazwyczaj pojawiają się wtedy kiedy my się ich w ogóle nie spodziewamy. Może jest i to przekleństwo ale zarazem dar, który pozwala nam zamknąć pewien etap. Skoro mówisz, że nic do niej nie czujesz i gdy wcześniej ją widząc nie miałeś podobnej sytuacji sprawiły to okoliczności. Co oznacza, że ty się zmieniłeś i rozumiałeś kilka spraw. -Uśmiechnęła się do niego.- I teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć Ci, że w ten sposób pokazałeś mi, że nie jesteś zwykłam draniem bez  serca.
   Słysząc te słowa Oliver poczuł ulgę a jego oby znikły. Nie sądził, że to właśnie ona mu pomorze, a jednak. Zauważył również, że słuchała go bardzo uważnie i mówiła to szczerze. Spojrzał w jej oczy po czym się uśmiechną.
-Dziękuję Ci.
-Nie masz mi za co dziękować, wyżalenie się komuś z tego co Ci leży na sercu nie jest złe a dobre. Musisz częściej to robić, a jeśli nie masz komu moje drzwi są zawsze otwarte.
-Będę o tym pamiętał- Ścisną delikatnie jej dłoń.
-To może teraz zakończymy to dumanie i pójdziemy do nich? Jak dobrze pamiętam obiecałeś mi dobrą zabawę.- Z jej twarzy wciąż widniał uśmiech.
-Masz racje, idziemy.- Uśmiechną się po czym wstał.
***



sobota, 6 września 2014

Rozdział dwudziesty trzeci.

***
Gdy Jessica wróciła do domu, postanowiła przed spakowaniem rzeczy na wyjazd odbyć małą drzemkę. Dobrze wiedziała, że mimo iż odpocznie psychicznie na wypoczęcie fizyczne nie ma na co liczyć. Albowiem od zawsze miała problemy z zaśnięciem w nowym miejscu. Więc krótka drzemka jej nie zaszkodzi a wręcz przeciwnie wyjdzie jej to na dobre. Zamknęła drzwi na zamek odkładając przy tym torebkę na stolik i skierowała się do sypialni, która znajdowała się na górze. Chwilę później leżała już na łóżku. Wierciła się chwile po czym zasnęła.
"Sen
Jessica siedziała na huśtawce, lekko bujając się gdy usłyszała za sobą znajomy głos. 
-Piękna dziewczyna, która chyba nigdy nie wyrośnie z bujania się.
Słysząc te słowa na jej twarzy ukazał się prawdziwy uśmiech, nie czekała dużej i odwróciła się w stronę skąd usłyszała słowa. Obserwowała go uważnie gdy ten zajął wolną huśtawkę obok niej.
-Pamiętam jak zabrałeś mnie tu pierwszy raz.- Spojrzała mu w oczy.- Przez cały dzień padał deszcz. Bałam się wtedy, że się nie zobaczymy. Jednak gdy nadszedł czas na nasze spotkanie, przestało padać a wyszło słońce. Jak by ktoś nam pomógł. Wtedy przyprowadziłeś mnie tu pierwszy raz.
Nie przerywał jej, słuchał ją uważnie wpatrując się w jej brązowe oczy ukazując przy tym swój uśmiech.  
-Wyprostowałaś wtedy włosy jednak wystarczyła chwila na dworze a już miałaś loki.
-To przez wilgotność, która unosiła się w powietrzu.- Zaprotestowała.- Byłam wściekła wtedy.
-Wiem, jednak  jak byś je nie miała ułożone wyglądałaś pięknie za każdym razem.- Wyciągną ręce z kieszeni po czym objął swoją dłonią jej dłoń.
-Dlaczego?- Uśmiech z jej twarzy znikł, z jej oczu można było wyczytać ból.
-Ale co takie?
-Dlaczego teraz się pojawiłeś w moim śnie? Od ostatnich snów kładę się z nadzieją, że znów Cię w nich spotkam. Jednak tak nie jest...- Zamilkła na chwile.- A jednak dziś znów Cię spotykam.
-Chętnie bym Ci na to pytanie odpowiedział jednak nie mogę. Nie pytaj mnie dlaczego jednak uwierz, że bardzo bym tego chciał. W końcu sama zrozumiesz dlaczego tak jest.
Zapadła cisza a oni wpatrywali się sobie. Wokół nich prócz ćwierkania ptaków panował spokój. Byli sami. Promienie słońca padały na jej twarz a delikatny powiew wiatru rozwiewał jej włosy. W końcu milczenie przerwał szatyn.
-Zapowiada Ci się ciekawy wypad. A ten cały chłopak, który kręci się koło Ciebie wydaje się naprawdę bardzo miłą osobą.- Uśmiechną się do niej ukazując przy tym delikatnie uzębienie. 
-Skąd wiesz jaki jest?
-Ostatnim razem mówiłem Ci już, że jestem przy Tobie cały czas, poza tym gdyby mi się nie spodobał już bym Cię o tym poinformował. 
Słysząc te słowa serce zabiło mocniej a ona delikatnie ścisnęła jego dłoń.
-To prawda jest bardzo miły.
-Więc otwórz się przed nim. Pozwól mu się poznać bardziej tak jak zrobiłaś to w stosunku do mnie.
-Ty byłeś kimś innym.
-Wiem, byłem zabawniejszy od niego i przystojniejszy. Nie ma się co dziwić.- Zaśmiał się.
Jessica słysząc te słowa roześmiała się.
-Tylko mi nie mów, że nie mam racji.
-Za to Cię właśnie uwielbiałam, zawsze potrafiłeś mnie rozśmieszyć.
Chłopak spojrzał się nagle w dal po czym ponownie na brunetkę. 
-Już czas, muszę iść i ty w sumie już też. Twoje rzeczy przecież same się nie spakują.
-Nie możesz zostać jeszcze chwilę dużej?- Spojrzała mu głęboko w oczy.
-Przykro mi, ale nie mogę.- Wstał po czym staną na przeciwko niej. Nachylił się nad nią po czym pocałował ją delikatnie w usta.
Jego pocałunek wydawał się dla niej taki realny.
-Baw się tam dobrze i uważaj na siebie. W sumie pilnuj też swojej koleżanki bo widać to bardzo rozrywkowa dziewczyna. Odpocznij i daj mu szansę się lepiej poznać.- Uśmiechną się.- Pamiętaj, że  zawsze byłem i jestem przy Tobie. 
-Zaczekaj! Spotkamy się jeszcze?
-Być może, czas pokaże.
Jessica gwałtownie wstała po czym przytuliła go a on to odwzajemnił. Znajdując się w jego ramionach znów przez jej ciało przeszło uczucie jak by to nie był sen.
-Już czas Jessico. Pamiętaj co ci powiedziałem, do zobaczenia.
Puściła jego dłoń po czym, spojrzała na niego ostatni raz. Ujrzała jego uśmiech a chwile potem znikł.
"
Gdy Jessice obudziła się, czuła cały czas jego dotyk. Ten sen wydał się taki realny. Przetarła oczy po czym wstała z łóżka. W jej głowie pojawiało się pełno myśli lecz jedna nie dawała jej spokoju. "Ten sen coś oznaczał, pora byś zrozumiała jego sens."
***


piątek, 5 września 2014

Rozdział dwudziesty drugi.

***
Gdy Oliver wsiadał właśnie do samochodu gdy dostał sms od Tylera.
"Przyjedź pod akademik, czekam tu na Ciebie. I piszę Ci od razu byś się śpieszył bo nie mam zamiaru gnić tu wieczność.!" 
Gdy odczytał wiadomość, schował telefon do kieszeni po czym wsadził kluczyki do stacyjki i ruszył. Od momentu gdy Jessica się zgodziła nie przestawał się uśmiechać. Przed oczami miał cały czas jej piękny a zarazem delikatny uśmiech. Sama myśl, że spędzi z nią kilka dni i pozna ją jeszcze lepiej rozpierała go od środka z radości. Dzięki rozmyślaniu o niej droga minęła mu szybko a zarazem przyjemnie. W końcu znalazł się na parkingu szukając wolnego miejsca by zaparkować samochód. Po pięciu minutach szukania, znalazł w końcu, zaparkował samochód i wysiadł z niego. Ruszył w stronę akademika gdzie czekał na niego Tyler. Po krótkiej chwili dostrzegł go siedzącego na ławce i przyspieszył kroku. Gdy znalazł się przy nim, przyjaciel od razu zmierzył go złym wzrokiem i o przeszedł do rozmowy. 
-Czy ja się nie wyraźnie wyraziłem w sms? Już tu korzenie zapuszczałem! Gdzieś ty tak długo był?
-Mówiłem Ci rano, że jadę zaprosić Jessice pod domek i też musiałem załatwić kilka swoich spraw przez wyjazdem.
-A nie łatwiej by Ci było do niej zadzwonić? Zaoszczędził byś czas i może byś się zjawił tu szybciej.
-Oj bardzo Cię przepraszam, że się spóźniłem i za to, że w odróżnieniu do Ciebie wole pojechać i zaprosić osobiście niż przez telefon.- Rzekł do przyjaciela z ironią w głosie.
-Kiedyś Ci to nie robiło jak zaprosiłeś dziewczynę, ale dobra już mniejsza z tym lepiej mów czy się zgodziła.
-Tak i szczerzę mówiąc było widać po niej, że się ucieszyła.
-Czyli zapowiada się niezła imprezka może tym razem coś zdziałasz a nie będziesz zgrywał romantyka.
-Skończyłeś? Bo chciał bym wiedzieć po co mnie tu ściągałeś.
-Teraz tak. Czemu? Po pierwsze zostawiłem samochód pod domem a nie mam zamiaru pedałować z buta. Po drugie trzeba zrobić jakieś zapasy na weekend i nie mówię tu o jedzeniu a o procentach. A sam tego nie udźwignę.
Gdy Tyler skończył mówić dostrzegł idące dwie dziewczyny jedną szatynkę drugą brunetkę. Po chwili dotarło do niego, że jedną z nich zna i spojrzał na Olivera.
-Na twoim miejscu bym się nie odwracał do tyłu.
-Niby czemu?- Oliver spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem po czym odwrócił się. Widok jednej z nich go zamurował.
-Mówiłem Ci byś się nie odwracał. 
Gdy brunetka spostrzegła chłopaków uśmiechnęła się do koleżanki i poprosiła by przyspieszyła tempa. Chwilę później zatrzymała się obok nich i z uśmiechem na twarzy przywitała się.
-Cześć Oliver, cześć Tyler. Jak ja was długo nie widziałam. 
Gdy dziewczyny się zbliżył uśmiech z twarzy Olivera gwałtownie znikł a serce zaczęło bić mu szybciej. Zanim zdążył się przywitać minęła dobra chwila.
-Cześć Abby. 
Za to Tylerowi przywitanie przyszło z łatwizną.
-O cześć Abby.- Spojrzał na nią po czym skierował wzrok na koleżankę- A twoja koleżanka nazywa się?
Szatynka delikatnie się uśmiechnęła słysząc słowa chłopaka po czym się przedstawiła.
-Lexi.
-Miło nam Cię poznać Lexi.- Rzekł Tyler z uśmiechem.
Natomiast Oliver i Abby stali na przeciwko siebie wpatrując się sobie. Na twarzy Olivera nie można było wyczytać żadnej emocji, nawet delikatnego uśmiechu. W końcu krótkie milczenie przerwała dziewczyna.
-Nic się nie zmieniłeś Oliver, ile to już lat się nie widzieliśmy?
-Nie wiem, chyba cztery lata ale kto by to liczył. W każdym razie bardzo dawno temu. 
Abby skierowała wzrok na bruneta po czym rzekła.
-I co tam u was słychać? Uczycie się tutaj?
-U nas świetnie, narzekać nie mamy na nic. Życie toczy się a my korzystamy z niego jak tylko się da.- Tyler spojrzał na przyjaciela.- W sumie już niedługo zostaniemy absolwentami tej szkoły.
-A wy? Co tutaj robicie?- Milczenie przerwał w końcu Oliver i spojrzał na dziewczyny.
-Moja koleżanka Lexi ma zamiar przepisać się tutaj więc postanowiliśmy odwiedzić tą uczelnię. I jeśli mam być szczera spodobała nam się.
-Jeśli podejmiesz decyzję by się tu uczyć to powiem z czystym sumieniem, że podjęłaś dobry wybór.-Spojrzał na koleżankę Abby.-A teraz wybaczcie, ale razem z Tylerem musimy już iść. Miło było was spotkać.
-Szkoda, ale nie będę was zatrzymywać. Trzeba się jeszcze kiedyś spotkać chłopaki.
-Pewnie.- Rzekł Oliver po czym szturchną bruneta i ruszył.- Miłego dnia życzę, cześć.
-Wzajemnie, pa.
Tyler uśmiechną się do dziewczyn po czym ruszył za przyjacielem. Wiedział już, że spotkanie z Loren zbiło jego przyjaciela z tropu.
***









Od Autorki.
Bardzo was przepraszam za moją nieobecność jednak, nie miałam czasu by tu zaglądać. Po pierwsze praca a po drugie  tygodniowa nieobecność moja w Polsce.  Ale dzięki tej drugiej przyczynie odzyskałam wenę i masę świeżych pomysłów. Tak więc mam nadzieje, że was zaskoczę. Będę dodawała kolejne części w  miarę możliwość ale na pewno możecie być spokojni, że raz w tygodniu coś się tu pojawi. Zapewniam, że będzie się dużo działo. 
Mam nadzieje, że jeszcze ktoś tu zagląda a w późniejszym czasie będzie was jeszcze więcej na co bardzo liczę.
Jeszcze raz przepraszam i dziękuję tym co zostali.
Zapraszam na kolejne części!
Miłego :)
Jeśli już tu jesteście zostawcie po sobie ślad! :)