piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział dziewiąty.

***
Gdy wróciła do domu, mama z Cami byli już na nogach. Ściągnęła buty i poszła do kuchni by się z nimi przywitać. Stanęła w progu i oparła się o futrynę. Wyczuła zapach pysznych naleśników i od razu poczuła w ustach ich słodki smak. Uśmiechnęła się pod nosem.
-Ciekawe czy smakują równie pysznie jak pachną.
Diana odwróciła się od patelni, jej wzrok powędrował ku Jessice.
-Myślałam, że jeszcze śpisz. Chciałam Ci przynieść śniadanie do łóżka przed zawiezieniem Cami do szkoły.
-To miło z twojej strony, ale byś mnie w łóżku nie zastała.
Matka spojrzała na nią podejrzliwie i chwyciła się o biodra po czym spokojnym tonem spytała.
-A to niby czemu?
-Ponieważ nie było mnie w domu i dopiero teraz wróciłam. Przepraszam, że Cię nie poinformowałam, ale nie chciałam Cię budzić.
-A można wiedzieć gdzie Cię powiało? I czemu o takiej wczesnej porze? 
-Nie mogłam spać, tak po prostu. Chciałam się trochę dotlenić i rozprostować mięśnie przed długą podróżą, która mnie czeka. A byłam tam gdzie powinnam zajrzeć zaraz po przyjeździe tu.
-No dobrze, a teraz siadaj obok siostry bo powinnaś zjeść porządne śniadanie przed podróżą.
Jessica posłuchała mamy i usiadła. Ta wróciła do smażenia ostatnich naleśników po czym po, krótkiej chwili skończyła. Wzięła talerz z jedzeniem i postawiła na samym środku stołu, koło syropu i sama zajęła miejsce. Zajadały się i rozmawiały o pięknej pogodzie za oknem. Jessica zaproponowała mamie, że dzisiaj ona zawiezie małą do szkoły a jak wróci zacznie się pakować i pojedzie na lotnisko. Ta natomiast na propozycję starszej córki się zgodziła gdy zobaczyła na twarzy Cami uśmiech od ucha do ucha na sam pomysł. 
***
Odwiozła ją zgodnie z umową do szkoły i pożegnała się. Teraz układała właśnie ciuchy do walizki gdy usłyszała, że ktoś do niej dzwoni. Zanim znalazła telefon minęło trochę czasu, ale dążyła w ostatniej chwili wcisnąć zieloną słuchawkę. Podniosła telefon do ucha, nie zauważyła nawet imienia dzwoniącego.
-Halo?
-Od kiedy witasz się ze mną w taki sposób, no wiesz ty co!
Rozpoznała od razu głos Loren, dobrej znajomej.
-A cześć!, Przepraszam nie widziałam kto dzwoni.
-Tak, tak. Wmawiaj mi a ja Ci i tak nie uwierzę, ale za to, że jestem taką wspaniałą osobą wybaczę Ci to.
-Miło z twojej strony. A tak wg w jakiej sprawie dzwonisz, spotkałaś kogoś czy się za mną stęskniłaś?
-W sumie i to i to, ale umawialiśmy się, że odbieram Cię z lotniska jak przylecisz tu. Zapomniałaś?
-Przepraszam całkiem wyleciało mi to z głowy.
-Normalne w twoim przypadku. A więc o, której masz samolot?
-O dwunastej. Powinnam być w LA gdzieś tak koło szesnastej.
-W takim razie będę na Ciebie czekać na lotnisku. Mam Ci coś ważnego do powiedzenia, ale nie pytaj teraz co bo i tak Ci  nie odpowiem.
-Jestem tak bardzo ciekawa, że  poczekam z pytaniem aż wrócę. A teraz wybacz, ale muszę kończyć się pakować zaraz jedenasta a tu o tej godzinie już są korki. Do później.
-Ha ha ha, cześć.
Gdy skończyła rozmawiać schowała telefon do torby i kontynuowała pakowanie. Po kilku minutach gdy zakończyła pakowanie rozejrzała się po pokoju by upewnić się, że o niczym nie zapomniała. Gdy była pewna chwyciła za torbę i walizkę po czym zeszła na dół gdzie czekała na nią już Diana.
***

Stały właśnie na lotnisku przytulone do siebie, żegnające się
-Jak już dolecisz daj mi znać bym się nie martwiła, dobrze?
-Dobrze mamo.
- Może wpadniemy do Ciebie w te wakacje jak tata wróci do domu.
-Miło by było jak byście w końcu wy odwiedzili mnie.
-Uważaj mi tam na siebie i zdrowo się odżywiaj. Dzwoń o każdej porze dnia i nocy. - Po policzkach matki spłynęły łzy.
-Ej mamo! Nie płacz. 
-Wiesz jak bardzo nie lubię pożegnań.
Nagle z głośników  wydał się kobiecy głos informując. " Pasażerowie samolotu lecącego do Los Angeles proszeni są na pokład. Za dziesięć minut samolot startuje, dziękuję."
-Wiem a teraz wybacz muszę już iść.
Matka przytuliła ją mocniej i pocałowała w czoło.
-Idź bo nie zdążysz przeze mnie. Kocham Cię, pamiętaj o tym.
-Ja Ciebie też kocham.Uważajcie na siebie. Cześć mamo.
-Cześć córeczko.
Jessika skierowała się w stronę odprawy, odwróciła się jeszcze na chwile by pokiwać matce.
 Diana stała i również pokiwała  po czym jej córka zniknęła za zakrętem. Otarła łzy i ruszyła w stronę wyjścia.
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz