poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział dziesiąty.

Jessice obudziła stewardessa informując ją, że samolot właśnie wylądował i prosząc o opuszczenie pokładu. Zdziwiło ją, że zasnęła, ale patrząc wstecz doszła do wniosku, że miała prawo. Podziękowała jej i się uśmiechnęła ukazując przy tym swoje uzębienie. Zabrawszy swoje rzeczy wyszła i poszła po walizkę...
Schodziła właśnie po schodach gdy ujrzała w tłumie stającą Loren. Jak zawsze w jej przypadku zamiast wypatrywać Jessice obserwowała mężczyzn lub z nimi rozmawiała.  Pospiesznie zeszła i ciągnąc za sobą walizkę podeszła do niej. Chwyciła ją pod boki, kobieta podskoczyła ze strachu i gwałtownie się odwróciła.
-Tak ty na mnie czekasz i wypatrujesz.- Złowieszczo zaśmiała się widząc reakcje Loren.
-Chcesz bym zawału dostała?!
-Nie, ale chociaż raz byś mogła patrzeć za mną a nie za facetami.
-Oj no już nie przesadzaj, tak długo za tobą tu czekałam, że musiałam w końcu się czymś zająć. I obiecuję Ci, że się zrewanżuje za to. Wstyd mi narobiłaś.
-Już się boję, a teraz chodźmy napić się jakieś kawy bo w samolocie zasnęłam, nawet nie wiem kiedy.
-No jak balowałaś po nowojorskich klubach to nie ma co się dziwić.- Uśmiechnęła się na samą myśl o imprezach w NY.
-W odróżnieniu o Ciebie jeśli mówię, że jadę spędzić czas z rodziną to go spędzam.
-Dobra, dobra już ja Cię znam. -Spojrzała na Jessice z uśmiech- A teraz idziemy czy spędzimy tu cały dzień?
-Idziemy.
***
Siedziały właśnie w pobliskiej restauracji. Jessica zamówiła sobie caffe latte a Loren zimną lemoniadę.
-Jak dobrze pamiętam mówiłaś przez telefon, że coś ważnego do powiedzenia masz.- upiła łyk i odstawiła szklankę patrząc na Loren. 
-Ach no tak prawie o tym zapomniałam. Jak Ci o tym opowiem ucieszysz się.
-No więc mów, zamieniam się w słuch.
-Wczoraj idąc do akademika po książki od Megan, spotkałam nieziemsko przystojnego bruneta. Mówię Ci był taki przystojny, i ta jego pupcia. Nie powiem Ci jak się nazywał bo zapomniałam, ale wiem tyle,że pierwsza litera to T.Ale przejdę do rzeczy zauważyłam, że przygląda mi się a już po chwili widziałam jak idzie do mnie.- Upiła łyk zimnego trunku i kontynuowała.- Zamieniłam z nim kilka słów i zaprosił mnie na imprezę dzisiaj wieczorem.
-W takim razie świetnie, zapowiada Ci się długa noc. Tylko idąc tam, uważaj na siebie. - Upiła spory łyk- W ogóle co to za impreza jest?
-On i jego kumpel oraz inni absolwenci urządzają imprezę na zakończenie. A ponieważ do szkoły idziemy dopiero w środę to czemu byśmy nie mieli iść. I tak idziesz ze mną tam.
-Co?! Moment ja nigdzie nie idę. Zapomniałaś? Przyjechałam tu szybciej ponieważ mam dzisiaj iść do pracy na nockę.
-Nie zapomniałam a ta impreza jest właśnie urządzana u Ciebie w knajpce.
-A więc tak to sobie wymyśliłaś. - Jessica wypiła ostatnie łyki latte i westchnęła ciężko.
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz